"[..] przypadkowe spotkanie jest czymś najmniej przypadkowym w naszym życiu [...]."
Idę szpitalnym korytarzem i mam całkowity mętlik w głowie. Wszystko mi w niej wiruje, czuje się jakbym był w innym świecie. Przecież moja Lizzie nigdy nie byłaby zdolna do takiego czynu. Co takiego się stało, że aż tak się zmieniła? Czy to ja, czy to moja wina?
Nawet nie wiem, gdzie idę. Nogi same mnie niosą. Mój mózg się w tym momencie ode mnie odseparował. Wokoło widzę tylko białe ściany, które strasznie mnie przytłaczają. Mam ochotę krzyczeć, rozwalić wszystko, co jest na mojej drodze, zacząć biec. Uciec, po prostu uciec i odciąć się od tej szarej, zbyt bolesnej rzeczywistości. Po prostu zniknąć.
W pewnym momencie zauważyłem, że znajduję się na oddziale dziecięcym. Nawet nie wiem kiedy i jak się tu dostałem ale jest tu bardziej kolorowo, radośnie. Obok mnie co chwila widzę jakąś dziewczynkę lub chłopczyka. W wieku przedszkolnym jak i nastolatków. Jako piłkarz Chelsea często chodzę do przeróżnych szpitali i odwiedzam chore dzieci. Te wizyty zawsze wywierają na mnie ogromny wpływ, zmieniają mnie, uświadamiają jak kruche jest nasze życie. Uwielbiam moment, gdy na nasz widok ich twarze się rozpromieniają, moment gdy widać, że własnie spełniają się ich marzenia. Ludzie często nie zdają sobie sprawy ile te dzieciaki mają w sobie siły, determinacji w dążeniu do celu. To oni powinni być przykładem jak powinno się walczyć o marzenia, o życie.
Nigdy nie rozumiałem i nigdy chyba nie zrozumiem, dlaczego tak małe i kruche istotki muszą już na początku swojej życiowej drogi tyle wycierpieć. Nie rozumiem dlaczego tak wiele jest dzieci, które chorują na nieuleczalne schorzenia, tak wiele złego muszą przeżyć, choć w żadnym stopniu na to nie zasługują. Chętnie wziąłbym całe to cierpienie na siebie, by choć trochę im ulżyć. Kocham dzieci i mam nadzieję, że w przyszłości będę miał ich całą gromadkę.
W normalnych okolicznościach pewnie już bym starał się je zabawiać, rozmawiałbym z nimi, bawił się, śmiał ale dziś nie mam na to siły. Nie byłbym najlepszym towarzyszem, te dzieci potrzebują wsparcia a dziś nie wiem, czy umiałbym je im okazać dlatego idę dalej przed siebie. W salach zazwyczaj jest około trójki dzieci a obok ich rodzice. Rozmawiają, grają w gry planszowe, oglądają telewizję. Idąc dalej zauważyłem dziewczynkę, która była w swojej sali sama i od razu widać było, że zżerają ją nudy. W tym samym momencie ona spojrzała na mnie swoimi wielkimi czarnymi oczkami i po chwili nieśmiało pomachała mi rączką. Poczułem, że muszę do niej pójść chociaż na małą chwilę. Odmachałem jej i zbliżałem się w jej stronę.
- Cześć szkrabie, co tak sama siedzisz. Nudzisz się pewnie
- Nie jestem szkrabem i mamusia nie pozwala mi rozmawiać z nieznajomymi - dziewczynka zadarła głowę do góry i odwróciła ją w drugą stronę - Jestem już duża
- No tak, przepraszam. Zacznijmy od nowa, okey? - odwróciła wzrok i znów na mnie spojrzała - Cześć duża dziewczynko, jestem David a Ty? - wyciągnąłem do niej dłoń.
- Blanca - odpowiedziała ale nie uścisnęła mi ręki - Mówiłam panu, że nie mogę rozmawiać z nieznajomymi. Mamusia byłaby na mnie zła
- No tak ale my już się znamy. Ja jestem David a Ty Blanca. Wiemy już o sobie prawie wszystko
- Wcale, że nie - odburknęła, czym bardzo mnie rozbawiła ale nie chciałem się śmiać, żeby jeszcze bardziej nie zdenerwować tej małej złośnicy
- No dobrze to powiedz mi, czemu tu tak sama jesteś? - odwróciłem krzesło w jej stronę i usiadłem naprzeciwko niej
- Mamusia poszła porozmawiać z Panem doktorem i zaraz wróci, a Pan co tu robi?
- Przechodziłem obok i nie mogłem się nie zatrzymać koło tak pięknego szkraba - gdy tylko to powiedziałem mała spiorunowała mnie wzrokiem -A przepraszam, znowu się pomyliłem. Miało być koło tak pięknej dziewczynki.
- Pan ze mnie żartuje
- Nie, oczywiście że nie. Właściwie to masz rację, wyglądasz na dojrzałą kobietkę. Mogłabyś być moją dziewczyną
- Bleeee, jest Pan za stary - uśmiechnąłem się, dziewczynka była zabójczo słodka
- A ile masz lat? - zapytałem
- Siedem - odpowiedziała z dumą
- No to w sam raz - klasnąłem w dłonie i wstałem z krzesła - Muszę już iść, proszę przemyśl moją kandydaturę
- Kandyda.. co? - zapytała skonsternowana co jeszcze bardziej mnie rozbawiło
- Propozycję na chłopaka - wytłumaczyłem jej i pomachałem na pożegnanie - Pa ślicznotko
Wyszedłem z jej pokoju o wiele weselszy niż wtedy gdy do niego wchodziłem. Właśnie za to kochałem dzieci. Potrafią wlać w człowieka wiele radości nie oczekując nic w zamian. Sprawiają, że wszystkie troski i zmartwienia odchodzą na bok. Mała Blanca sprawiła, że choć na chwilę zapomniałem o problemach.
Moja radość nie trwała jednak zbyt długo. Musiałem wrócić do Lizzie, zmierzyć się z rzeczywistością.
Wszedłem do niej niepewnie. Podniosła głowę gdy tylko usłyszała dźwięk otwieranych drzwi. Oczekiwała ode mnie decyzji co dalej z nami będzie ale na ten moment jeszcze tego nie wiedziałem. W naszym związku nie było ostatnio jakoś kolorowo ale nigdy tak źle jak jest teraz. To co się stało odcisnęło sporą rysę na naszych relacjach, na tym jak ją postrzegałem. Skoro Lizzie upija się do nieprzytomności i jeździ samochodem tylko dlatego, żeby zwrócić na siebie moją uwagę to tak na prawdę już nie wiem czego mam się po niej spodziewać.
- Kochanie przemyślałeś wszystko? Nie zostawisz mnie prawda? - odezwała się do mnie błagalnym tonem
- Miałem za mało czasu Lizzie. Nie jestem w stanie ci teraz odpowiedzieć. Wrócę tu jutro a ty postaraj się przemyśleć kilka spraw - odpowiedziałem i wyszedłem
______________________________________________________________________
Krótko ale to opowiadanie chyba właśnie takie będzie.
Nie będę się rozpisywać na temat Juana, bo moje serduszko nadal krwawi. Nie jestem na niego zła, chyba nawet rozumiem jego decyzję, choć bardzo smutno mi z tego, co się stało.
Dla mnie Juan już zawsze będzie NIEBIESKI i nic tego nie zmieni! Powodzenia na Old Trafford!
______________________________________________________________________
Krótko ale to opowiadanie chyba właśnie takie będzie.
Nie będę się rozpisywać na temat Juana, bo moje serduszko nadal krwawi. Nie jestem na niego zła, chyba nawet rozumiem jego decyzję, choć bardzo smutno mi z tego, co się stało.
Dla mnie Juan już zawsze będzie NIEBIESKI i nic tego nie zmieni! Powodzenia na Old Trafford!
Aaa i najważniejsze. Brawa dla piłkarzy ręcznych za emocjonujący turniej. Dla mnie i tak wygrali. Gratulacje dla Krzysia Lijewskiego za najlepszego prawego rozgrywającego tych mistrzostw:) Należało mu się!
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń